starość nie radość ?
Życie w starszym wieku też może być radosne
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum starość nie radość ? Strona Główna
->
etyka, moralność, światopogląd
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Starzenie się
----------------
Praca - renta - emerytura
Dziadkowie, teściowie, dzieci, wnuki
Wiedza i życie
----------------
Tajemnice ludzkiego ciała, długowieczność
Kursy i szkolenia
etyka, moralność, światopogląd
Zdrowa starość
----------------
Choroby
Farmakoterapia - psychoterapia
Dieta, ruch, odpoczynek
Techniki relaksacyjno-koncentrujące
Porady i sugestie
----------------
Dla skrzywdzonych i potrzebujących pomocy
Pisz, co chcesz
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
MP
Wysłany: Pon 10:22, 23 Lip 2012
Temat postu: Byłam dzisiaj w MSWiA w Koszalinie na pobraniu krwi
Byłam dzisiaj w Poliklinice MSWiA w Koszalinie na pobraniu krwi. Wchodząc do tzw. laboratorium najpierw poczułam przeciąg, który "pomógł" mi zamknąć drzwi. Na co pani laborantka (niby nie do mnie) głośno burknęła. Ach ci ludzie, od samego rana trzaskają drzwiami!!!
Spokojnie odpowiedziałam: trzaskają bo jest przeciąg.
Laborantka na to: przecież na dwoirze nie ma wiatru!!!
Ja: do zrobienia przeciągu niepotrzebny jest wiatr na dworze, wystarczy różnica ciśnień powietrza na dworze z powietrzem w budynku.
Laborantka nic nie odpowiedziała, tylko z mokrymi rękami do mnie i dalej szukać za żyłami do kłucia.
Proszę założyć rekawiczki - ja na to
Laborantka: przecież widziała pani, że myłam ręce.
Ja: Proszę założyć rękawiczki ochronne, bo taki jest wymóg. Też jestem pracownikiem słuzby zdrowia i wiem, co mówię.
Laborantka wzięła parę rękawiczek i zaczała je zakładać , ale coś jej to marnie wychodziło bo ręka nie chciała do niej wejść.
W tym momencie zobaczyłam, że prawie na każdym palcu obu rąk pani laborantka miała złoty pierścionek. Jeden z nich był dosyć pokażny i (trudno się dziwić) przeszkadzał w założeniu rękawiczki.
Laborantka zdenerwowała się i warknęła do koleżanki: obsłuż panią, a następnie trzakając drzwiami poszła do innego pomieszczenia.
Druiga laborantka bez słowa założyła z trudem rękawiczki , bo też miała na obu dłoniach po kilka złotych pierscionków, ale te były trochę mniejsze, więc łatwiej poszło.
Mam pytania do dyrektora/komentanta polikliniki MSWiA w Koszalinie:
1. Czy laboratorium w pańskiej klinice to odpowiednie miejsce do obnoszenia się ze złotą biżuterią?
2. Czy w pańskiej klinice nie obowiązują przepisy dot. bezpieczeństwa i higieny pracy?
poetkam
Wysłany: Pon 19:40, 23 Sie 2010
Temat postu:
Zadzwoniłam do dyrektorki placówki. 10 minut mojego monologu, po
czym nastąpiła około pięciominutowa rozmowa. Dowiedziałam się, że
moja opowieść jest zbieżna z relacjami drugiej strony. Pewnie,
niczego nie zmyślałam! Wedle pani dyrektor postępek ów nie powinien
mieć miejsca, zachowanie takie jest niedopuszczalne. Przeprosiła
mnie w zwiąku z tym, zaproponowała rozmowę w cztery oczy o moich
emocjach, złości - też jest psychologiem, odrzekłam, że się
zastanowię, podziękowałam bardzo. Psycholog małej poniesie
konsekwencje, tyle wiem. Niemniej jednak dyrektorka brała w obronę
panią psycholog zapewniając mnie o szczerych jej zamiarach.
Dowiedziałam się jeszcze, że od wczoraj cała poradnia huczy, jest
postawiona na nogi w związku ze sprawą małej i jej logopedy...Cóż..
Pani dyrektor stwierdziła na koniec, że jestem bardzo mądrą osobą i
widać, że miałam do czynienia w życiu z przeróżnymi problemami.
Pewnie chciała podnieść ugłaskać ego, abym się bardziej uspokoiła.
Przyznaję, że poczułam się naprawdę mądra, inteligentna i zaradna.
Dodam jednak, że czuję minimalne wyrzuty sumienia...
Zastanawiam się nad czymś... Jestem cicha, spokojna, delikatna,
słodka, etc (ci, co mnie znają, wiedzą o co chodzi ), ale jeśli
coś się dzieje, potrafię poruszyć niebo i ziemię, aby
sprawiedliwości stało się zadość. Jestem w centrum wydarzeń. Cicha
woda brzegi rwie.
xsenia
Wysłany: Pon 19:37, 23 Sie 2010
Temat postu:
w US od terapeuty wymaga się doktoratu, a i tak zdarzają się różne
kwiatki
PhD to wg mnie absolutnie minimalny poziom wykształcenia dla tak
wymagającej pracy z ludźmi, osoba poniżej tego poziomu ma po prostu
zbyt toporne struktury poznawcze aby przerobić niezbędną ilość
informacji w odpowiednim czasie i jeszcze adekwatnie zareagować
Lalunie z Poetkowej historii są zwyczajnie nierozgarnięte i
niekulturalne. To już nawet nie chodzi o wiedze ekspercką, zwyczajnie
wypadało powiadomić matkę o zamiarze zmiany logopedy,
cóż....plebs
poetkam
Wysłany: Pon 19:36, 23 Sie 2010
Temat postu:
na dzień dzisiejszy nie chcę brać udziału w żadnej terapii. Mam
dość. Chcę ochłonąć. Nie jestem w stanie zaczynać, czy kontynuować jakiejkolwiek
psychoterapii. Jestem pełna nieufności, niechęci, wręcz nienawiści do wszystkich
psychologów na świecie. Powtarzam: na dzień dzisiejszy. Co będzie jutro?- Tego
nie wiem.
Nie pójdę do szkoły dla rodziców , ponieważ nie ufam pani psycholog, nie wiem,
czy sytuacja się nie powtórzy, zastanawiam się, czy nie posunęłaby się do
odebrania mi dziecka przez sąd, etc. Paranoja? Być może.
W tej chwili czuję ogromny smutek. Chciałabym, aby było jak do wczorajszego
spotkania. Nie cierpię rozstawać się z ludźmi w niezgodzie. Ryczę.
majagor
Wysłany: Pon 19:35, 23 Sie 2010
Temat postu: do szpitala trafiłam z gabinetu psychologa
do szpitala trafiłam z gabinetu psychologa. Także moja psycholog dzwoniła po karetkę.
Zaczęło ze mną dziać się źle [podobnie, jak opisane gdzieś wyżej myśli samobójcze] i zapytała, czy może zadzwonić po lekarza.
Zgodziłam się. Zawieźli mnie na izbę przyjęć - tam był psychiatra, który zdecydował o umieszczeniu mnie w szpitalu - oczywiście przy przyjęciu TRZEBA podpisać zgodę.
I ja mam być niby zła na to, że moja psycholog zafundowała mi szpital? Jej świętym obowiązkiem było zadbanie o moje zdrowie/życie. Gdyby tego nie zrobiła.. nie wiem, jak by się dalej to potoczyło.
Mówienie o śmierci, chęci śmierci u psychologa, podczas spotkania z grupą, czy gdziekolwiek indziej - to nie przelewki. I każdy szanujący się lekarz/psycholog/człowiek powinien interweniować!
Czasami też miałam ciężkie spotkania grupowe, które niekoniecznie dobrze znosiłam. I w takich momentach terapeuta prosił mnie abym dzwoniła po kogoś, kto może mnie odebrać - bo nie puści mnie samej do domu.
Czy to coś złego? Czy to źle, że dla kogoś jestem ważna, jestem potrzebna, że ktoś się o mnie martwi, boi?
Nie sądzę.. naprawdę nie sądzę..
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin